Tak, ale na wakacjach też zbyt często miewam ten problem: „zaliczam” zabytki, biegam od miejsca do miejsca, szybko robię zdjęcia. Ani to nie jest przyjemne, ani nie pozwala mi na żaden odpoczynek. Do domu wracam wykończona, a następnego dnia znowu: miasto, szarość, stres.
Alternatywę do takiego życia proponuje filozofia „slowlife”, czyli „niespieszne życie”. W moim przypadku jest to oczywiście bardziej „slowtravel”. O co z tym w ogóle chodzi?
Aaaa widzicie, tym razem nie będzie odpowiedzi w poście! Dowiecie się o tym z filmu, który nagrałam kilka tygodni temu podczas jednego z takich „slow” wyjazdów po Polsce. To moja pierwsza okazja, by mówić do Was osobiście, dlatego na wstępie proszę o wyrozumiałość, no i… miło mi Was poznać :)